G
|
ranatowe niebo było tej nocy
bezgwiezdne. Gwiazdy przysłaniały ciemne chmury, które przetaczały się powolnie
przez cały horyzont. Stefan spoglądał w nie z cieniem nadziei. Niech tylko się
stawi – szeptał w myślach. Niech przybędzie. Tylko ten jeden, ostatni raz, by
ją uratować. Biegł, nie, on niemal szybował nad ziemią, zdążając w kierunku
starożytnych ruin. Po odprawieniu rytuału cała konstrukcja zawaliła się,
próbując pogrzebać marmurowy ołtarz pod gruzami. Jednak z bliżej nieokreślonego
powodu, choć zawaliły się ściany, sam głaz pozostał widoczny. Był tam, na końcu
czarnej otchłani, a srebrzyste nici wiły się po nim, jakby były żywe. Pod tym
zwaliskiem spoczywali Klaus, Lydia, Tyler, a nawet słodka Caroline. Stefan
domyślał się, że ten sam los spotkał także Nathana, który nie pojawił się od
czasu odprawienia rytuału.
W tej chwili nie miało to jednak znaczenia. Musiał odnaleźć brata, który
rozpłynął się po rytuale. Cokolwiek zdarzyło się tego dnia, oni nigdy nie
poznali prawdy. Tego samego dnia Stefan dowiedział się, że Elena go zdradziła,
że spodziewa się dziecka, które może być również jego. Do tej pory trudno mu
było uwierzyć, że będzie ojcem. Nie mógł tez pojąć tego, jak powstają dhampiry,
lecz najbardziej bolało to, że zabijały one swe matki. Bonnie nie mogła znaleźć
sposobu, by uratować zarówno Elenę jak i
to, co nosiła pod sercem. Zdrada bolała, lecz nie mógł jej opuścić, nie,
gdy to, co ją spotykało teraz, było też jego winą. Nigdy nie chciał jej
skrzywdzić, a jednak robił to na przekór sobie i wszystkiemu, co jej obiecywał.
Gdy znalazł sie nad ogromnym dołem, na końcu którego połyskiwały
srebrzyste ogniki, zatrzymał się. To tu wszystko się zaczęło. A może od początku
tkwię w błędnym przekonaniu, może to tu straciłem wszystko i jest to grób
mojego dawnego życia? Nie wiedział co ma zrobić, jak wezwać brata. Bonnie
wysłała go tu, bo jedynym, czego udało im się dowiedzieć, było to kim stał się
Damon. Jedni mówili o nim nefilim, inni nazywali czarnym aniołem, lecz
najczęściej mówili po prostu opętany morderca. Odkąd opuścił Mystic Falls
nieustannie dopuszczał sie zabójstw. Zawsze jednak osoby, które pozostawiał za
sobą coś łączyło, choć Stefan nigdy nie zrozumiał, dlaczego Damon robi coś
takiego. Nie widział w jego działaniach celu i współczuł mu. To przez nią.
Gdyby wtedy nie umarła, może i on by nie odszedł.
Teraz to się nie liczyło. Chciał tylko, by wrócił. Razem z Bonnie udało
im się ustalić, że aniołowie mogą ocalić życie Eleny i dziecka. Ich krew miała
w sobie tak duże pokłady magii, że jako jedyna była w stanie odratować oboje i
sprawić, że nic z tego, co zawsze miało miejsce przy porodach dhampirząt nie
zdarzy się tym razem. Tylko elfy były podobne aniołom pod tym względem, jednak
one już dawno odeszły, by złączyć się ze swymi przodkami. Estelle była
najprawdopodobniej ostatnią. A my pozwoliliśmy jej umrzeć.
Czas uciekał, a Stefan stał nad dołem, czekając na cud, który miał nigdy
nie nadejść. Elena rodziła, a z nią była tylko Bonnie, która przyrzekła mu, że
zrobi wszystko, by ich uratować. Stefan poczuł narastającą wściekłość, która
wynikała z niemocy.
– Damon! – krzyknął na całe gardło, jednak nic
się nie wydarzyło. – Damon!
Tej nocy krzyczał jeszcze nie raz, aż wreszcie jego wampirze gardło
zaczęło boleć, a mimo to nikt nie odpowiedział. Stefan nie wiedział, na co się
łudził. Zrozumiał, że wszystko to, o czym rozmawiali z Bonnie, było kłamstwem.
Mówiła, że tu możliwe jest połączenie z nim, mówiła, że usłyszy i przybędzie.
Lecz się nie zjawił.
Stefan udał się w szaleńczą drogę powrotną
do domu, do Eleny. Jeśli jeszcze żyje.
Pensjonat Salvatorów wypełniały krzyki dziecka, gdy tam przybył. Wbiegł
pośpiesznie na górę, pokonują drewniane schody i przekroczył próg swego pokoju.
Zobaczył łoże skąpane w ciemnej krwi, a na nim Elenę. Leżała blada, pośród tej
ponurej rzeki, która zdawała się nie mieć końca, a na jej piersi płakało
dziecko. Brzuch dziewczyny był rozdarty, jakby ktoś ciął go nożem, a obok,
zbluzgana po łokcie czerwoną mazią, stała Bonnie. Patrzyła na tą krwawą
masakrę, a jej wzrok zdawał się być martwy. Stefan zbliżył się do niej i
usłyszał szept, wydobywający sie z jej ust – było to zaklęcie, które wciąż
recytowała. Zobaczył, że w jej ręku znajduje się zakrwawiony nóż. Spróbował nią
potrząsnąć, a ona osunęła się w jego ramiona. Ledwie zdążył ją złapać.
– Co tu się stało, Bonnie? – jęknął Stefan,
czując jak jego świat wali się w gruzy.
– Co chciałaś zrobić?
Bonnie spojrzała na niego nieprzytomnie. Z jej nosa wypływała cienkim
strumyczkiem krew, skapując wzdłuż policzków na podłogę. Jej ciemna skóra
wydawała się być bledsza niż zazwyczaj, jej usta były spierzchnięte i
przybierały siną barwę.
– Uratować… – szepnęła ledwo słyszalnie. –
Ono, by ją zabiło… myślałam… ratować – szepnęła po raz ostatni, a potem
wypuściła powietrze, a jej powieki opadły, zasłaniając ciemne oczy. Bonnie
Bennet dołączyła do swych przodkiń w zaświatach.
Stefan wypuścił martwe ciało z rąk i zbliżył się do łoża krwi. Elena
była blada niczym sama śmierć, a jednak na jej ustach nie gościł ból, a radość.
Musiała je widzieć, kochała je. Stefan wyciągnął dłoń i przymknął powieki
ukochanej, a po jego policzkach spłynęły gorące łzy żalu. Do truchła kobiety
tuliło się maleńkie dziecko. Mój syn.
Stefan wyciągnął ręce do niego i wziął chłopca, zabierając od zimnego ciała.
Przytulił go, wkładając w to resztkę uczuć, jaka mu pozostała. Był wszystkim,
co miał, jego całym światem, podporą, na której mógł zbudować przyszłość. Jest cząstką niej.
– Mój mały, słodki Caspian – szepnął, tuląc
dziecko do piersi.
Przez długi czas zupełnie nieświadomy, żyłem w przekonaniu, że opuściłaś blogosferę na zawsze. Dzisiaj coś mnie tchnęło, żeby sprawdzić, co tam ze starym adresem i o dziwo w SPAMie zauważyłem Twój komentarz z dwóch miesięcy wstecz...
OdpowiedzUsuńA więc wchodzę tu i widzę, że to nie sen i naprawdę trwasz!
Widzisz, ja też przeniosłem się na blogspot, już dawno temu, a blog z adresu t-v-d nazywa się tu Duszami Cienia, jesteś w linkach, a raczej bylaś - adres z onetu mam zapisany, ale zmienię przy najbliższej okazji :)
btw - w związku z twoim komentarzem na t-v-d - odpowiedź brzmi nie. Nie zastanawialem się, bo też wcale nie zwracałem uwagi na blogi (moje) na onecie :D
UsuńI usuń blokadę komentarzy ;p